Drzwi prowadzące na szkolny dach otworzyły się gwałtownie. Wypadł na zewnątrz, tylko cudem nie potykając o własne nogi. Płuca paliły, utrudniając złapanie oddechu, ale to zeszło gdzieś na dalszy plan, gdy zauważył postać przed sobą.
Serce podeszło mu do gardła. Stała przy samej krawędzi – blada, zapłakana i drżąca. Widział jak zaciska dłonie w pięści, tak mocno, że na jasnej skórze pojawiły się krwawe ślady.
– N-nie…
Urwał, podchwyciwszy jej spojrzenie. Nieznacznie potrząsnął głową. Wpatrywał się w dziewczynę błagalnie, szukając jakichkolwiek sensownych słów.
Ostatecznie nie powiedział nic.
W chwili, w której zdecydowała się ująć jego wyciągniętą dłoń, kamień spadł mu z serca.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz