Szepty były kojące i niepokojące
zarazem. Postacie kłębiły się przy sobie, jedna przy drugiej, wszystkie odziane
w długie do ziemi peleryny. Przypominali cienie, ciasno stłoczone w bliżej
nieokreślonym, zaciemnionym pomieszczeniu.
Ona była
jednym z nich. Stała spokojnie, z założonymi rękoma. Nie czuła
strachu, a jedynie ulgę, mieszającą się z wciąż dającym jej się we
znaki smutkiem, wciąż jednak nie potrafiła żałować podjętej decyzji.
Wkroczenie w ten
świat przyszło jej z łatwością. Trwanie pośród zakapturzonych postaci
okazało się równie proste, co i spacer w letni dzień.
– Nie
żałujesz, Cecylio?
Uśmiechnęła
się pod nosem. Wzruszyła ramionami, po czym jakby od niechcenia obejrzała się na
stojącą tuż za nią postać.
– Ani trochę.
Wbrew
wszystkiemu nie skłamała. Dla swojej małej Maggie mogłaby zrobić nawet więcej. Jak
długo miała gwarancję, że pakt, który zawarła, będzie egzekwowany, nie zamierzała
narzekać. To, co czuła, pozostawało wyłącznie echem ludzkich słabostek, które
chcąc nie chcąc musiała znosić.
Pomruk za
plecami jasno dał kobiecie do zrozumienia, że taka odpowiedź niekoniecznie
satysfakcjonowała jej rozmówcę. Oczywiście, że tak było. Mogła przewidzieć, że
spodziewał się czegoś innego; choćby cienia żalu, którym mógłby się napawać.
Była pewna, że cierpienie Veroniki i Julii przez długie lata sprawiało mu
przyjemność.
Wiedziała o tym
od chwili, w której pojęła, co spotkało te dwie dusze. Zrozumiała już w chwili,
gdy kładła karty dla Julii – wówczas młodziutkiej i przerażonej
pochłaniającej ją obłędem. Sęk w tym, że wtedy nie była w stanie
niczego zrobić. Walczyła z siłami, które przerastały ją pod każdym
względem.
I wciąż tak
było, ale tym razem do tego wszystkie dochodził czynnik, który dodawał Cecylii
siły: bezwarunkowa miłość.
Kochała
Maggie. Wiedziała, że Veronika zrozumiała lekcję, całą sobą żałując
popełnionych grzechów. To wystarczyło, żeby podjąć decyzję.
– Ludzie są
tacy dziwni… I to nawet ci, którzy wiedzą jak działa ten świat – podjęła postać
za jej plecami. – Niewielu chciałoby się ze mną układać, dysponując tą wiedzą.
– Jestem
tego świadoma – odparła oschle.
– Wiesz, że
mogłabyś poprosić o coś innego? Pomyśl tylko o sobie.
Cecylia uśmiechnęła
się w pozbawiony wesołości sposób.
–
Wystarczy, że Veronika to zrobiła. Powielanie cudzych błędów byłoby głupotą,
czyż nie? – zauważyła przytomnie.
– Powielasz
je właśnie teraz, układając się ze mną.
– Po co
drążymy ten temat, skoro już podjęłam decyzję?
Nie doczekała
się odpowiedzi. Przynajmniej nie takiej, której mogłaby się spodziewać. W chwili,
w której znów usłyszała jego głos, nie miała wątpliwości, że nie zwracał się
do niej – nie bezpośrednio.
– Ludzie są
zadziwiający – stwierdził w zamyśleniu. – Kult rodziny, kult rzekomo
słusznych wartości… To sobie powtarzacie, a potem i tak ściągacie na
siebie nieszczęście. Ja nawet nie muszę się wysilać.
Kobieta
zacisnęła usta. W żaden sposób nie skomentowała tych słów, choć nade
wszystko pragnęła oznajmić, że były fałszywe. Chciała udowodnić, że się mylił,
ale mimo najszczerszych chęci nie potrafiła. Oczywiście, istniały wyjątki, ale…
pod wieloma względami ludzie byli dokładnie tacy, za jakich ich postrzegano.
Wyraźniej
niż wcześniej czuła, że trwa w ciemnościach. Zgodziła się na to, bo nie
miała wyboru, wciąż wierząc, że postąpiła w najrozsądniejszy z możliwych
sposobów. Ta wiara pozwalała jej zachować zdrowy rozsądek, zwłaszcza teraz, gdy
przyszło jej trwać pośród potępionych.
Tak było lepiej.
Jeśli w ten sposób mogła w końcu zapewnić spokój udręczonym duszom,
nie zamierzała oponować.
– Ale… zdajesz sobie sprawę, że przeznaczenie
można zakłócić, ale nie zmienić, czyż nie?
Niepokój
nasilił się. Cecylia drgnęła, choć nade wszystko pragnęła pozostać nieruchomo.
Robiła wszystko, byleby nie okazywać słabości.
Mogła
przewidzieć, że prędzej czy później zacznie ją prowokować. Z tego słynął, tego
spodziewała się po nim od samego początku. To nadal niczego nie zmieniało, ale…
– Spójrz tu
na mnie – polecił, nie kryjąc zniecierpliwienia. – A potem odpowiedz na
pytanie…
Chcąc nie chcąc odwróciła się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz