Pukanie do drzwi natychmiast wyrwało
Lenę z zamyślenia. Błyskawicznie poderwała się z kanapy i popędziła
ku wejściu.
– Och… Och!
Tylko na tyle
było ją stać. Przez krótką chwilę mając ochotę popłakać się w przypływie
ulgi, bezceremonialnie rzuciła się na stojąca w progu postać. Prawie
natychmiast tego pożałowała, bo w odpowiedzi Maggie jęknęła i zachwiała
się, z trudem odzyskując równowagę.
– Przepraszam!
– zreflektowała się natychmiast Lena. Odskoczyła jak oparzona, chowając obie
dłonie za plecami. – Przepraszam, ja… Nic ci nie jest? Chcesz usiąść?
Maggie
potrząsnęła głową. Rude włosy zafalowały wokół jej twarzy. Grymas bólu prawie
natychmiast zniknął, kiedy dziewczyna zdecydowała się uśmiechnąć.
– Już w porządku
– zapewniła. – To nic takiego. Ciebie też dobrze w końcu zobaczyć, więc…
– Nic
takiego?! Wpadłaś przeze mnie pod samochód!
Lena wciąż w to
nie wierzyła. Jak przez mgłę pamiętała, co działo się z nią tamtego
wieczoru. Nie była pewna jak doszło do wypadku, w którym ucierpiała
Maggie, choć bez wątpienia jakoś się do tego przyczyniła. Nie była pewna czy
dziewczyna po prostu się potknęła, czy może nie zauważyła nadjeżdżającego auta.
Cokolwiek doprowadziło do zderzenia – nieuwaga, przypadek czy może pogoda –
wciąż dręczyło Lenę. Jakby nie patrzeć spanikowała i uciekła, zamiast od
razu rzucić się dziewczynie na pomoc.
Błogosławiła
fakt, że ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Co prawda Lena wątpiła,
żeby poobijane żebra i wstrząśnienie mózgu dało się określić mianem
szczęścia, ale obie wiedziały jedno: to, że mogło skończyć się o wiele
gorzej. Gdyby samochód jechał szybciej…
Ale o tym
żadna z nich starała się nie myśleć.
Wprowadziła
Maggie do salonu, chcąc jak najszybciej posadzić dziewczynę na kanapie. Sama
zajęła miejsce naprzeciwko, kuląc się na fotelu po drugiej stronie stolika
kawowego. Dopiero wtedy poczuła się naprawdę dziwnie, uświadamiając sobie, że
tak naprawdę nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Chciała spotkać się z Maggie
od momentu, w którym ta wyszła ze szpitala – zresztą ze wzajemnością – a jednak
gdy przyszło co do czego…
Och, miała
tak wiele pytań. Tak wiele z tego, co wydarzyło się w tamtym okresie wydawało
się niejasne. Lena czuła, że umknęło jej coś ważnego – coś, czego nie chciała
pamiętać, choć zarazem powinna. Zastanawiała się, czy jej towarzyszka
doświadczała tego samego.
– Co masz
na ręce?
Głos Maggie
wyrwał ją z zamyślenia. W roztargnieniu spojrzała na dziewczynę, z opóźnieniem
uświadamiając sobie, że ta wpatrywała się w jej lewe przedramię. Natychmiast
rozprostowała rękę, by odsłonić nadgarstek.
– Ja… Hm,
nie jestem pewna – przyznała z wahaniem. Sama również spojrzała na
odcinający się na skórze symbol. – Nie wiem, co ci powiedzieć. Ja nie… Pewnie
uznasz, że oszalałam – powiedziała w końcu – ale po tamtej nocy… on po
prostu tu był.
O dziwo,
Maggie jedynie skinęła głową.
– Tak…
Chyba mogę to sobie wyobrazić – stwierdziła jak gdyby nigdy nic.
Wraz z tymi
słowami, sama również wyciągnęła przed siebie rękę. Jeszcze zanim podwinęła
rękaw, Lena nabrała pewności, co zobaczy. Mimo wszystko zawahała się, gdy
dostrzegła tatuaż na ramieniu dziewczyny – bliźniaczo podobny do tego, który
znaczył jej skórę od jakiegoś czasu.
Trzy złączone
ze sobą księżyce. Symbol, który z jakiegoś powodu w równym stopniu ją
fascynował, co i niepokoił.
W ciszy
przysunęła swoje ramię do ramienia Maggie. Spojrzała na dziewczynę, z zaskoczeniem
doszukując się w jej spojrzeniu wyłącznie spokoju i zrozumienia.
Mogła tylko zgadywać, co to oznaczało, ale tak naprawdę wcale nie chciała tego
robić.
Z jakiegoś
powodu zostały naznaczone. Cokolwiek stało się dwa tygodnie wcześniej, związało
je ze sobą. Tatuaże były niczym ciche świadectwo czegoś, co miało miejsce, nawet
jeśli żadna z nich tego nie pamiętała.
Lena w oszołomieniu
pomyślała, że może z tym żyć.
– Herbaty? –
wypaliła, podrywając się z miejsca.
– Chętnie.
Z ulgą
wyszła do kuchni.
Choć wciąż
czuła się zdezorientowana, w całym tym szaleństwie jednego pozostawała
pewna: Maggie od teraz miała być częścią jej życia.
I to wydawało się dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz