10/29/2020

29. Tatuaż

 

Pukanie do drzwi natychmiast wyrwało Lenę z zamyślenia. Błyskawicznie poderwała się z kanapy i popędziła ku wejściu.

– Och… Och!

Tylko na tyle było ją stać. Przez krótką chwilę mając ochotę popłakać się w przypływie ulgi, bezceremonialnie rzuciła się na stojąca w progu postać. Prawie natychmiast tego pożałowała, bo w  odpowiedzi Maggie jęknęła i zachwiała się, z trudem odzyskując równowagę.

– Przepraszam! – zreflektowała się natychmiast Lena. Odskoczyła jak oparzona, chowając obie dłonie za plecami. – Przepraszam, ja… Nic ci nie jest? Chcesz usiąść?

Maggie potrząsnęła głową. Rude włosy zafalowały wokół jej twarzy. Grymas bólu prawie natychmiast zniknął, kiedy dziewczyna zdecydowała się uśmiechnąć.

– Już w porządku – zapewniła. – To nic takiego. Ciebie też dobrze w końcu zobaczyć, więc…

– Nic takiego?! Wpadłaś przeze mnie pod samochód!

Lena wciąż w to nie wierzyła. Jak przez mgłę pamiętała, co działo się z nią tamtego wieczoru. Nie była pewna jak doszło do wypadku, w którym ucierpiała Maggie, choć bez wątpienia jakoś się do tego przyczyniła. Nie była pewna czy dziewczyna po prostu się potknęła, czy może nie zauważyła nadjeżdżającego auta. Cokolwiek doprowadziło do zderzenia – nieuwaga, przypadek czy może pogoda – wciąż dręczyło Lenę. Jakby nie patrzeć spanikowała i uciekła, zamiast od razu rzucić się dziewczynie na pomoc.

Błogosławiła fakt, że ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Co prawda Lena wątpiła, żeby poobijane żebra i wstrząśnienie mózgu dało się określić mianem szczęścia, ale obie wiedziały jedno: to, że mogło skończyć się o wiele gorzej. Gdyby samochód jechał szybciej…

Ale o tym żadna z nich starała się nie myśleć.

Wprowadziła Maggie do salonu, chcąc jak najszybciej posadzić dziewczynę na kanapie. Sama zajęła miejsce naprzeciwko, kuląc się na fotelu po drugiej stronie stolika kawowego. Dopiero wtedy poczuła się naprawdę dziwnie, uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Chciała spotkać się z Maggie od momentu, w którym ta wyszła ze szpitala – zresztą ze wzajemnością – a jednak gdy przyszło co do czego…

Och, miała tak wiele pytań. Tak wiele z tego, co wydarzyło się w tamtym okresie wydawało się niejasne. Lena czuła, że umknęło jej coś ważnego – coś, czego nie chciała pamiętać, choć zarazem powinna. Zastanawiała się, czy jej towarzyszka doświadczała tego samego.

– Co masz na ręce?

Głos Maggie wyrwał ją z zamyślenia. W roztargnieniu spojrzała na dziewczynę, z opóźnieniem uświadamiając sobie, że ta wpatrywała się w jej lewe przedramię. Natychmiast rozprostowała rękę, by odsłonić nadgarstek.

– Ja… Hm, nie jestem pewna – przyznała z wahaniem. Sama również spojrzała na odcinający się na skórze symbol. – Nie wiem, co ci powiedzieć. Ja nie… Pewnie uznasz, że oszalałam – powiedziała w końcu – ale po tamtej nocy… on po prostu tu był.

O dziwo, Maggie jedynie skinęła głową.

– Tak… Chyba mogę to sobie wyobrazić – stwierdziła jak gdyby nigdy nic.

Wraz z tymi słowami, sama również wyciągnęła przed siebie rękę. Jeszcze zanim podwinęła rękaw, Lena nabrała pewności, co zobaczy. Mimo wszystko zawahała się, gdy dostrzegła tatuaż na ramieniu dziewczyny – bliźniaczo podobny do tego, który znaczył jej skórę od jakiegoś czasu.

Trzy złączone ze sobą księżyce. Symbol, który z jakiegoś powodu w równym stopniu ją fascynował, co i niepokoił.

W ciszy przysunęła swoje ramię do ramienia Maggie. Spojrzała na dziewczynę, z zaskoczeniem doszukując się w jej spojrzeniu wyłącznie spokoju i zrozumienia. Mogła tylko zgadywać, co to oznaczało, ale tak naprawdę wcale nie chciała tego robić.

Z jakiegoś powodu zostały naznaczone. Cokolwiek stało się dwa tygodnie wcześniej, związało je ze sobą. Tatuaże były niczym ciche świadectwo czegoś, co miało miejsce, nawet jeśli żadna z nich tego nie pamiętała.

Lena w oszołomieniu pomyślała, że może z tym żyć.

– Herbaty? – wypaliła, podrywając się z miejsca.

– Chętnie.

Z ulgą wyszła do kuchni.

Choć wciąż czuła się zdezorientowana, w całym tym szaleństwie jednego pozostawała pewna: Maggie od teraz miała być częścią jej życia.

I to wydawało się dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz