10/26/2020

26. Zaćmienie

 

Nie zapamiętała wiele z tego, co działo się przez minione dni. Były niczym przebłyski – niekończący się koszmar, w którym ciemność przeplatała się z przebłyskami obrazów, które Julia wolałaby wyrzucić z pamięci. Przynajmniej próbowała, za wszelką cenę odrzucając od siebie wspomnienia, które uważała za nieistotne.

To nie do niej należały zbroczone krwią dłonie. Nie ona zaciskała palce na rękojeści sztyletu, który wielokrotnie zagłębił się w piersi Veroniki. Nie ona…

Przez chwilę sądziła, że wszystko wróci do normy. To, co stało się w pokoju siostry, w rzeczywistości nie miało miejsca. Wystarczyło, żeby o tym zapomniała i zaczęła udawać, że wszystko w porządku. Wraz z Veroniką wszystkie problemy powinny odejść w zapomnienie. Obserwujące ją oczy w końcu przestałyby śledzić każdy jej krok. O, tak – teraz wszystko musiało być dobrze.

Tyle że nie było.

Bywały momenty, w których Julia z ulgą oddawała się zapomnieniu. Pozwalała, by całkowite zaćmienie przysłoniło jej umysł. I choć w normalnym wypadku coś takiego wydałoby się jej irracjonalne, udawanie okazało się zaskakująco proste. Jakby w momencie, w którym wyrzuciła zakrwawiony sztylet i zmyła krew z rąk, odrzuciła od siebie również popełnione grzechy.

Mogła udawać, że ta noc nie miała miejsca. Że nigdy tam nie weszła, że nigdy…

Ale potem nastawała noc, a na niebie pojawiał się księżyc – coraz pełniejszy i pełniejszy. Srebrzysty, coraz to intensywniejszy blask sprawiał, że do Julii powracała świadomość. Nie rozumiała tej zależności, ta zresztą napawała ją coraz to silniejszą goryczą, zwłaszcza że jakaś jej cząstka – zepchnięta na bok i pozornie mało znacząca – podsuwała dziewczynie myśli, których ta nie chciała brać pod uwagę. Jakby w całym tym szaleństwie istniało coś jeszcze, o czym powinna pamiętać.

Dlaczego nikt nie pytał o Veronikę? Dlaczego w domu nagle zrobiło się tak spokojnie i…?

Potrząsnęła głową, ale natrętne myśli nie ustępowały. Julia skrzywiła się, po czym odsunęła od zasłoniętego okna. Blask księżyca ją drażnił, choć jak zawsze próbowała stłumić go zaciągniętymi kotarami. Nie pomagało, a ona oczami wyobraźni widziała srebrzystą, rozpraszającą noc kulę. Miała wrażenie, że nadeszła pełnia, choć nie śledziła faz księżyca na tyle uważnie, by mieć co do tego pewność.

Poruszyła się niespokojnie. Czując, że tej nocy nie zaśnie, szybkim krokiem wyszła z sypialni i skierowała kroki ku biblioteki. Zamierzała skulić się w fotelu i czytać choćby i do rana, o ile wcześniej nie ogarnęłoby jej zmęczenie. Wiedziała co prawda, że matka nie będzie zachwycona, jeśli przyuważy ją o tak później porze z książką w ręku, ale to nie miało znaczenia. Ten jeden raz Julia nie zamierzała przejmować się tym, czy faktycznie w ten sposób źle wpłynie na oczy.

Już po przekroczeniu progu biblioteki poczuła, że coś było nie tak. Tutaj okna nie były zasłonięte, ale po tej stronie domu Julia nie była w stanie dostrzec księżyca. Ostrożnie wślizgnęła się do środka, starannie stawiając kroki na wypolerowanej podłodze. Nieznacznie skrzywiła się, gdy z całą mocą uderzył w nią dziwny, nieprzyjemny zapach, który…

Och, no tak.

Tylko na tyle było ją stać. Nawet nie krzyknęła, ani nie skrzywiła się, kiedy zaćmienie ustąpiło, a ona zdecydowała się sobie przypomnieć. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, tak instynktownie jak wtedy, gdy wymierzała kolejne ciosy w pierś Veroniki.

Było coś, o czym zapomniała. Co wyjaśniało wiele jej wątpliwości choćby co do tego, dlaczego nikt o nią nie pytał.

Ile dni minęło, odkąd – poruszając się trochę jak lunatyczka – prosto z pokoju siostry udała się do biblioteki? Tutaj zastała ojca. Tak go zaskoczyła, stając przed nim blada i zakrwawiona, że nawet nie zdążył się obronić.

Mamę znalazła w pobliżu kuchni.

Julia spuściła wzrok. W ciemnościach trudno było rozróżnić szczegóły, ale wciąż była w stanie rozróżnić miejsce, w którym krew zalegała na posadzce. Ciało leżało za fotelem, ale to nie było ważne. Nawet gdyby miała wątpliwości, zapach rozkładu mówił sam za siebie.

No, tak…

Bez słowa wyszła z powrotem na korytarz. Nici z czytania. Dziś miała do zrobienia coś zupełnie innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz