– Dwadzieścia dziewięć razy…
Zimny
dreszcz przemknął wzdłuż kręgosłupa Veroniki, choć nie sądziła, że to możliwe.
Wciąż czuła się żywa, ale to było tylko złudzenie, niczym sen, który prędzej czy
później miał odejść w niepamięć. W tamtej chwili jednak całą sobą
trzymała się tego uczucia, zupełnie jakby tylko to utrzymywało ją przy zdrowych
zmysłach.
Szaleństwo
wydawało się być im pisane: jej oraz Julii. Zrozumiała to w chwili, w której
mimo obaw zdecydowała się opowiedzieć o wszystkim, co wiedziała. Wtedy też
pojęła, że nigdy wcześniej nie miała okazji, żeby porozmawiać z kimkolwiek.
Nawet gdy zaczynała pojmować, że trwa w kolejnym cyklu, w pojedynkę robiła
wszystko, byleby się z niego wyrwać. Co prawda również tym razem wszystko
skończyło się tragicznie, przynajmniej dla niej, ale rozmowa z babcią okazała
się zaskakująco kojąca. Wrażenie było takie, jakby Veronice w końcu udało
się zrzucić z ramion olbrzymi ciężar.
Trwała w ciszy,
unikając spoglądania na staruszkę. Zgrzeszyła. Znała własne błędy aż za dobrze,
odkrywając je wciąż na nowo za każdym razem, gdy dochodziła do końca kolejnej
pętli. Mimo wszystko nie była gotowa na wstyd, który ogarnął ją, gdy została
zmuszona do wyznania ich przed osobą, która tak wiele dla niej znaczyło.
Ulga i wstyd.
To było tak dziwne połączenie…
– Każdy
cios był zasłużony – powiedziała cicho, nie odrywając wzroku od ziemi u swoich
stóp. – Tak umarłam po raz pierwszy. Julia nienawidziła mnie do tego stopnia,
że nie przestała nawet wtedy, gdy byłam już martwa.
– Twoja
śmierć się powtarza. To stały element… Ale tylko to, dobrze rozumiem?
Veronika
uniosła głowę. Mogła się tego spodziewać, ale i tak poczuła się dziwnie, słysząc
te słowa. Nie wyczuła choćby krztyny potępienia, zwątpienia albo niechęci.
Słowa babci były rzeczowe, zdecydowane, a ona sama najwyraźniej wciąż zamierzała
jej pomóc.
Nie
mnie. Julii, poprawiła się machinalnie, ale jakaś cząstka Veroniki wciąż pragnęła
wierzyć w coś innego.
– Zawsze
jest tak samo – przyznała, próbując wziąć się w garść. – W miarę jak
przybywa księżyca, kolejne wcielenia mojej siostry popadają w obłęd.
Czasem się znamy, czasem jesteśmy sobie całkowicie obce… Ale za każdym razem ginę
z jej ręki, choć nie zawsze jest tego świadoma. – Veronika zawahała się. –
Otworzyłam wrota, za którymi kryła się ciemność. Już dawno przestałam szukać światła
dla siebie, ale…
Poczuła na
sobie wyczekujące spojrzenie kobiety, która przez całe lata znaczyła dla niej
tak wiele. Maggie kochała babcię. Szanowała ją pod każdym możliwym względem. I zawdzięczała
jej więcej niż mogłaby przypuszczać, choć to była w stanie zweryfikować dopiero
teraz. Patrząc na świat z wiedzą i świadomością Veroniki, wyraźniej niż
wcześniej widziała jak wiele straciła.
Teraz to
już nie miało znaczenia. Tak naprawdę od samego początku wiedziała, że w żadnym
cyklu nie będzie wybawienia dla niej.
– Veroniko…
Co zrobiła Julia?
Wzdrygnęła
się. Drgnęła, przez krótką chwilę mając ochotę spróbować opuścić krąg, który
pozwalał jej pozostać w tym świecie. Prędzej czy później musiała dojść
również do tego, a jednak…
Bardziej
wyczuła niż faktycznie zauważyła ruch, kiedy babcia podeszła bliżej. Przez
moment znajdowała się tak blisko, że niemalże mogły się dotknąć. Veronikę korciło,
żeby wyciągnąć rękę i spróbować położyć ją na policzku kobiety. Gdyby
tylko mogła przez moment poczuć znajome ciepło i zniekształconą, pokrytą
zmarszczkami skórę…
– Maggie.
– Słucham?
Przełknęła z trudem.
Nie sądziła, że faktycznie wypowiedziała to imię na głos.
– Maggie –
powtórzyła, mimo obaw decydując się spojrzeć staruszce w oczy. – Mogłabyś
się tak do mnie zwrócić? Ostatni raz.
Możliwe, że
nie miała prawa o to prosić. Po czasie pomyślała, że to okrutne, zwłaszcza
po wszystkim, co powiedziała. Może była zwykłą egoistką, ale nic nie potrafiła
na to poradzić. W gruncie rzeczy śmiała pragnąć tylko jednego.
– Och,
Maggie… – usłyszała i przez moment poczuła się tak, jakby ktoś zdzielił ją
czymś ciężkim po głowie. Poczuła pieczenie pod powiekami, a chwilę później
łzy w końcu znalazły ujście.
Choć wciąż trwała w ciemnościach, przez ułamek sekundy dostrzegła światło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz