– Boję się. Tak bardzo się boję…
Jej głos
był cichy i ledwie słyszalny. W zaciemnionym pokoju ledwo dało się dostrzec
skuloną na krześle, przerażoną dziewczynę. Długie do pasa, kręcone włosy
przysłoniły twarz, kiedy ta pochyliła głowę, próbując ukryć cisnące się do oczu
łzy.
Początkowo
nie doczekała się odpowiedzi. W mroku widziała zaledwie zarys siedzącej
naprzeciwko niej kobiety. Staruszka milczała, spokojna i niewzruszona,
jakby wypowiedziane chwilę wcześniej słowa nie robiły na niej wrażenie.
Możliwe, że
tak było. W okolicy krążyło o niej tak wiele historii…
– Wyciągnij
przed siebie lewą rękę, Julio.
Posłusznie
wykonała polecenie. Co prawda prawie natychmiast pożałowała ruchu, którym
wyciągnęła ramię, ale zmusiła się do tego, żeby siedzieć spokojnie. W napięciu
oczekiwała momentu, w którym palce
staruszki zacisnął się wokół jej nadgarstka, ale nic podobnego nie miało
miejsca.
W zamian
usłyszała charakterystyczny dźwięk pocieranego krzesiwa. Chwilę później w pokoju
zapłonął pojedynczy płomień. Świeca – czarna i ulokowana niepokojąco
blisko ramienia Julii – rozświetliła nieco pomieszczenie, w tym również
starannie przykryty pasmem materiału stolik. Przez chwilę dziewczyna była w stanie
skupić się wyłącznie na tym – na płomieniu, swojej drżącej dłoni oraz siedzącej
naprzeciwko staruszce.
Coś
zaszeleściło, a potem w zasięgu wzroku Julii pojawiła się talia kart.
Kobieta starannie przetasowała ją, po czym ułożyła stos przed dziewczyną w taki
sposób, że ta była w stanie dostrzec wyłącznie zdobiony wzorem księżyca
spód.
– Przełóż
je. Lewą ręką – podkreśliła staruszka.
Julia poczuła,
jak kamień spada jej z serca. Więc o to chodziło! Zaczynała czuć się
nieswojo, siedząc tak z wyciągniętym przed siebie ramieniem i nie
wiedząc, co chodziło starowince po głowie. Co prawda wiedziała, że wielu wciąż
uznałoby ją za szaloną, gdyby dowiedzieli się, że poszła do kobiety, którą
określano mianem wiedźmy, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się, że nawet w obecności
staruszka czuła się bezpieczniejsza, niż we własnym domu czy samym środku
zatłoczonego miasteczka.
Drżącymi
palcami wykonała polecenie. Rozdzieliła stos kart na pół, po czym ponownie
złączyła go w całość. Kobieta momentalnie zabrała karty, przetasowała je
raz jeszcze i ponownie rozłożyła przed Julią.
– Wyjmij
trzy – nakazała, nie tracąc spokoju. – Lewą ręką.
I tym razem
dziewczyna się dostosowała. Nie dając sobie czasu na wątpliwości, wyłuskała ze
stosu trzy karty. Zaraz po tym wycofała rękę, nerwowo przyciskając ją do
piersi.
Nie
odezwała się nawet słowem, kiedy staruszka zebrała resztę stosu, pozostawiając
tylko wylosowane karty. Nie patrząc na Julię, odwróciła je tak, by obie mogły
dostrzec, co przedstawiały.
Wieża.
Księżyc.
I śmierć.
Gwałtownie
zaczerpnęła tchu, tylko cudem nie dławiąc się powietrzem. Na moment pociemniało
jej przed oczami. Była gotowa przysiąc, że płomień zadrżał, jakby bliski tego,
żeby samoistnie zgasnąć.
– Twoje
przerażenie słyszę aż tutaj. W takim razie powiem to od razu: karta
śmierci w tarocie symbolizuje zakończenie… Czasami życia, oczywiście, ale
nie w tym przypadku. – Kobieta zawahała się na moment. W jej głosie
Julia po raz pierwszy wyczuła cień emocji. Jakby tego było mało, mogła je rozpoznać:
pod warstwą współczucia wyraźnie wyczuła strach. – Nie do końca.
– Nie
rozumiem…
Nie od razu
doczekała się odpowiedzi. Zaniepokojona, pośpiesznie nachyliła się nas stołem,
by lepiej widzieć kobietę po drugiej stronie. Nie pierwszy raz miała wrażenie,
że coś kopiowało jej ruchy – niczym cień, druga skóra, intruza, który…
Tym razem
pomarszczone dłonie zacisnęły się wokół rąk Julii. Staruszka trzymała ją
zaskakująco delikatnie, ciepłymi palcami przesuwając po gładkiej skórze. Było w tym
geście coś kojącego i na swój sposób… niepokojącego.
– Tak
bardzo mi przykro, dziecko – westchnęła kobieta. Tym razem jej głos okazał się
ledwo słyszalny w panującej ciszy. Z każdą kolejną sekundą Julia
czuła wyłącznie narastające przerażenie. – To nie śmierci powinnaś się obawiać…
Obawiam się, że jeszcze za nią zatęsknisz.
Zaraz po tym w pokoju zapanowała martwa cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz