Zaczęło się, gdy zgasło
światło. Ciemność nadeszła nagle, ograniczając zmysły. W jednej chwili już
nic nie było takie samo, choć – och, przecież wiedziała o tym doskonale! –
w gruncie rzeczy nie zmieniło się nic. Stos ubrań na fotelu wcale nie
zniknął, ani nie zamienił się w potwora, długie cienie nie stały się sięgającymi
ku łóżku ramionami, a jednak…
Skuliła się
pod przykryciem. Zamknęła oczy, ale to nie pomogło. Wciąż czuła jak coś z siłą
zaciska się na jej szyi – niewidzialne dłonie, powoli pozbawiające ją tchu.
Strach
istniał wyłącznie w umyśle, ale to nie było ważne.
Nie, skoro
nie znał pojęcia racjonalności.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz