Ciaśniej objęła się ramionami.
Zacisnęła powieki, skuliła pod ścianą i zaczęła miarowo kołysać, próbując
uspokoić oddech. Kiedy to nie pomogło, zdecydowała się na coś, co praktykowała
wielokrotnie wcześnie: zaczęła śpiewać.
Dotychczas
zawsze pomagało. Uciszało głosy w głowie – nie w pełni, ale
przynajmniej trochę je zagłuszało. Nuciła kołysankę, której nauczyła się jako
dziecko, gdy jeszcze żyła mama.
Ale tym
razem głosy nie ucichły. Nie zamilkły nawet wtedy, gdy zaczęła śpiewać, a potem
krzyczeć – głośniej i głośniej.
Cienie nie
odeszły i wtedy zrozumiała, że były prawdziwe. Może od zawsze takie były,
jedynie czekając na odpowiedni moment, żeby ją dopaść.
Na ten
moment.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz