Krzyk nie
ustaje nawet na moment. Rozbrzmiewa tak długo, aż zaczyna brakować jej tchu.
Nawet wtedy wciąż krzyczy, póki nie zaczyna krztusić się łzami, a płuca
protestują, domagając się tlenu. Łzy cisną się do oczu, a pięści raz po
raz uderzają o ziemię – w wyrazie gniewu, ale przede wszystkim…
bezradności.
Miota się tak długo, aż brakuje jej sił. Dopiero wtedy bezradnie opada
na ziemię, kuląc się i już tylko bezgłośnie szlochając.
Krzyk nigdy nie przynosił ukojenia.
Gniew również, choć początkowo sądziła, że będzie inaczej. Teraz
wiedziała, że zostawiał po sobie wyłącznie pustkę i zmęczenie.
Chciała tego czy nie, została sama.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz