Pamiętał, że ją trzymał.
Obejmował ciasno, zupełnie jakby w ten sposób mógł powstrzymać utratę
ciepła przez jej drobne, coraz słabsze ciało. Trzymał również wtedy, gdy
zanosiła się kaszlem i wymiotowała krwią, wyniszczana przez siejącą
spustoszenie w jej organizmie truciznę.
To była
jego wina.
Gdyby jej
nie zostawił… Gdyby był tuż obok, skoro dobrze wiedział, że groziło jej niebezpieczeństwo…
Pogładził
ją po policzku. Jak na zawołanie jego dłoń przykryła druga, drobniejsza – tylko
na krótką chwilę, ale to wystarczyło.
„Nie
obwiniaj się” – wydawała się komunikować całą sobą.
W chwili, w której
jej ciało zwiotczało, a ona przestała oddychać, zrozumiał, że nie potrafi.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz