– Cukierek albo psikus!
Instynktownie
odsunęłam się, wymownie spoglądając na podsuniętą niemalże pod sam nos,
starannie wydrążoną dynię. O, miała nawet uśmiech!
Dziewczynka,
która trzymała ten prowizoryczny pojemnik, musiała mieć nie więcej niż pięć
lat. Wyglądała na najmłodszą z całej zebranej pod drzwiami grupki. Urocza,
drobna blondyneczka, która z trudem utrzymywała się na nogach, próbując
zachować równowagę mimo wzniesionej ponad głowę dyni.
Coś w tym
widoku sprawiło, że udało mi się uśmiechnąć, zwłaszcza że patrzyła się na mnie
tak, jakby naprawdę jej zależało. Miło.
– Cukierek,
dziękuję – rzuciłam, sięgając po jeden do dyni.
Zadowolona,
zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Może jednak
lubię dzieci.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz