Solange upadła na kolana.
Jęknęła, czując ból w dłoni, ale to nie powstrzymało jej przed próbą
dźwignęła się na nogi.
Musiała biec
dalej. Gdyby się postarała, wciąż miałaby szansę zdążyć. Wciąż miała szansę,
ale…
Właśnie wtedy
usłyszała trzepot ptasich skrzydeł. Zastygła w bezruchu, napinając
mięśnie. Coś poruszyło się na początku poza zasięgiem jej wzroku, by w następnej
sekundzie zmaterializować tuż przed nią. Dostrzegła czarne pióra, zakrzywiony
dziób, a potem w końcu kruka w całej okazałości.
Wysiliła
się na blady uśmiech – szczery, choć zarazem ogarnęła ją gorycz.
– Rozumiem…
– szepnęła, opuszczając głowę. – Rozumiem.
Wysłannik
śmierci rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz