10/05/2020

5. Wizja

 

Ocknęła się gwałtownie, gotowa zacząć krzyczeć. Rozchyliła wargi, ale słowa zamarły jej na ustach, sprowadzony zaledwie do ledwo słyszalnego jęku. Początkowo miała wrażenie, że ciemność pochłania wszystko wokół, łącznie z nią, ale chwilę później mrok ustąpił. Maggie uświadomiła sobie, że leży na ziemi, spoglądając wprost w zachmurzone niebo.

Co się…?

Z trudem uniosła się na łokciach. Usiadła, niespokojnie rozglądając się na prawo i lewo. Siedziała na trawie, na otwartej przestrzeni, co na moment wytrąciło ją z równowagi. Drzewa zniknęły. W oddali widziała linię lasu, ale ta znajdowała się zbyt daleko, by dziewczyna uwierzyła, że opuściła gęstwinę o własnych siłach. Jakby tego było mało, nie rozpoznawała tego miejsca. Górzyste tereny nie miały w sobie niczego, co mogłaby uznać za znajome.

Cokolwiek było znajome.

Z zaskoczeniem uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać. To miejsce, ta cisza… Skąd się tu wzięła? Jak przez mgłę pamiętała szalejący ogień, ale nie potrafiła stwierdzić skąd brały się te wspomnienia. Zawahała się, coraz bardziej zaniepokojona. Poruszając się trochę jak w transie, chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie, choć nie miała w tym żadnego konkretnego celu. Z drugiej strony wszystko wydawało się lepsze od trwania w miejscu.

Objęła się ramionami, świadoma wyłącznie przenikliwego chłodu, jakże różnego od ciepła, które zapamiętała. Spróbowała skoncentrować się na blasku ognia, który majaczył gdzieś w jej umyśle, ale wspomnienie wydawało się przed nią uciekać, niemalże natychmiast rozpraszając się w pamięci. W efekcie Maggie czuła się tak, jakby chciała pochwycić dym gołymi rękoma – dotykała go, ale i tak umknął przy pierwszej możliwej okazji, uciekając przez rozstawione palce.

Wszystko to, co ją otaczało, przypominało taki właśnie dym. Widziała kształty, a jednak kontury rozmywały się w jej pamięci, ledwo tylko odwróciła wzrok. Szła przed siebie, ale nie miała pojęcia po czym stąpa. Choć dopiero co spoglądała na linię lasu, mimo ciągłego ruchu nie czuła, by choć trochę zbliżała się albo oddalała od drzew. Z równym powodzeniem mogłaby wciąż tkwić w miejscu, bezradnie kręcąc wokół własnej osi.

Coś było nie tak. Powinna pamiętać, tak jak i obietnicę, którą komuś złożyła, ale…

– Zgubiłaś się, dziecko?

Serce omal nie wyskoczyło z piersi zaskoczonej dziewczyny. Powstrzymując się od krzyku, błyskawicznie okręcając na pięcie. Aż wzdrygnęła się, dostrzegając wyciągnięty w jej stronę palec wskazujący. Na wyciągnięcie ręki znajdowała się postać, choć Maggie była w stanie dostrzec wyłącznie mierzącą w nią pomarszczoną dłoń. Jedynie po głosie i odzianej w zwiewną szatę sylwetce zdołała stwierdzić, że ma do czynienia z kobietą.

Choć postać wydawała się zachęcać ją do podejścia bliżej, dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Po prostu stała, z obawą wyczekując tego, co będzie dalej.

– Rozumiem – stwierdziła z namysłem nieznajoma.

Maggie drgnęła. Nie miała pojęcia, jak rozumieć tę reakcję. Było w tym stwierdzeniu coś, co jedynie podsyciło odczuwane przez dziewczynę wątpliwości.

– Ja…

– Daj mi rękę.

Nie chciała tego robić. Bezwiednie przycisnęła obie dłonie do piersi, wcześniej nerwowo zaciskając je w pięści. Spuściła wzrok, nie będąc w stanie dłużej patrzeć na stojąca w pobliżu postać.

Krzyknęła, kiedy ta nagle znalazła się tuż obok niej.

– Nie puszczaj – wyszeptała jak gdyby nigdy nic kobieta, bezceremonialnie chwytając Maggie za rękę. Jej uścisk okazał się silny i pewny. – Wiedziałam, że tu przyjdziesz. Zobaczyłam cię, nim w ogóle się pojawiłaś.

Nie odpowiedziała, ale kobieta wydawała się tego nie oczekiwać. Uniosła głowę i wtedy Maggie pierwszy raz dostrzegła zarys twarzy oraz oczy – niemalże całkowicie białe i puste. Wtedy pojęła, że nieznajoma była niewidoma, choć jej słowa wydawały się temu przeczyć.

To sen… Muszę śnić.

Ale wcale nie byłą tego taka pewna.

– Zobaczyłam cię – podjęła nieznajoma – tak jak i to, co czeka świat, który znasz… Być może, bo wizje przyszłości nigdy nie są ostateczne. Przeznaczenie można zmienić.

– Wizje… – powtórzyła, ale kobieta wydawała się jej nie słyszeć.

– Umrę nim księżyc wejdzie w pierwszą kwadrę – usłyszała, a strach uderzył w nią ze zdwojoną siłą. Drgnęła, chcąc wyrwać rękę z żelaznego uścisku, ale kobieta skutecznie ją przed tym powstrzymała. – Na to nic nie poradzisz. Możesz za to zmienić coś innego… Chodź, dziecko. Coś ci pokażę.

Wraz z tymi słowami pociągnęła Maggie w pustkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz