– Przynieś świece, Maggie.
– Tak,
babciu.
Posłusznie
pochyliła się do porzuconej na ziemi torby. Starała się ignorować nieprzyjemny,
napierający ze wszystkich stron chłód, ale i tak wciąż się trzęsła, kiedy przemarzniętymi
dłońmi pochwyciła niewielki pakunek.
Rozwinęła
papier, w który zapakowano świece – te same, które zgodnie z poleceniem
babci kupiła zaledwie kilka godzin wcześniej, podczas powrotu ze szkoły – po
czym zwróciła się ku starszej kobiety.
Stały w samym
sercu lasu, w miejscu, w którym nikt nie miał prawa ich dostrzec. Maggie
nie potrafiła zliczyć jak wiele razy pokonywała tę trasę jako dziecko, za
każdym razem w towarzystwie osoby, którą kochała bardziej niż kogokolwiek
innego. Mimo wszystko nawet zaufanie, którym darzyła staruszkę, nie pozwoliło
jej poczuć się swobodnie.
Nie tej
nocy. Czuła w powietrzu coś, czego nie potrafiła nazwać, a co
niezmiennie przyprawiało ją o gęsią skórkę.
Już kiedy
szła do sklepu po świece miała wrażenie, że ktoś ją obserwował. Przez całą
drogę raz po raz oglądała się przez ramię, jednak każdorazowo odkrywała, że
nikt jej nie towarzyszył. W chwili, w której wyciągnęła dłonie, by
podać babci świece, poczucie bycia obserwowaną powróciło i to ze zdwojoną siłą.
– Nie odwracaj
się – poleciła szorstko kobieta.
Maggie zesztywniała,
mimowolnie wzdrygając się w odpowiedzi na te słowa. Zacisnęła dłonie w pięści.
Nie odważyła się sprzeciwić, choć spokojne stanie i ignorowanie spojrzenia,
które dosłownie wwiercało się w jej plecy, okazało się prawdziwym
wyzwaniem.
Próbowała
skupić się na tym, co działo się wokół niej. W ciszy obserwowała ruchy babci,
kiedy ta z zaskakującą jak na swój wiek gracją przyklękła na ziemi. Maggie
dostrzegła zarys okręgu, który przez ostatnie minuty z niezwykłą starannością
kobieta wysypywała z soli. Niewielkie kryształki miejscami ginęły pośród
kępek zeschniętej trawy, ale dziewczyna nie wątpiła, że tam były.
Knoty
zapłonęły ciepłym blaskiem, pozwalając Maggie dostrzec więcej szczegółów.
Przykucnęła, jak urzeczona wpatrując się w płomień, podczas gdy babcia rozmieszczała
kolejne świece na krawędziach okręgu, dokładnie w czterech punktach. I bez
kompasu była pewna, że wyznaczały strony świata. Babcia nigdy się nie myliła.
Na ustach
staruszki pojawił się cień uśmiechu.
– Dobrze
się spisałaś, kochaniutka – pochwaliła, ustawiając ostatnią świecę. Kciukiem
potarła żłobienia, które w blasku płomyka dało się dostrzec na wosku. –
Przygotowałaś się.
– Tak jak
mnie uczyłaś – odparła cicho Maggie.
Wkroczyła
do kręgu. Przysiadła u boku babci, wraz z nią obserwując rozstawione w równych
odstępach świece. Z uwagą prześledziła wzrokiem symbole, które osobiście
wyryła na ich powierzchni, przez cały wieczór starając się jak najlepiej
odwzorować runy, o które została poproszona. Wciąż uczyła się ich
znaczenia, ale wiedziała, że ich prawidłowe użycie było kluczowe. Gdyby się
pomyliła…
Odrzuciła
od siebie tę myśl. Patrząc na płonące świece, czuła wyłącznie ulgę. W zasadzie
od chwili, w której przekroczyła granicę usypanego z soli kręgu,
wcześniejsze wrażenia bycia obserwowaną zniknęło bezpowrotnie.
Gdyby się pomyliła,
obie bardzo szybko doświadczyłyby konsekwencji jej błędu. Tym razem jednak się udało.
Oczy w mroku zniknęły. Pozostało wyłącznie dziwne, niepokojące wspomnienie
niedoszłego niebezpieczeństwa.
– Wciąż nie
wiem, kto to może być – przyznała, nie odrywając wzroku od płomienia. –
Przepraszam. Będę szukać, ale…
– Na razie się
tym nie zadręczaj – przerwała babcia. – Porozmawiamy, kiedy będzie po wszystkim…
Na razie chwyć mnie za ręce.
Natychmiast
to zrobiła. Ciepłe palce zacisnęły się wokół jej własnych – dla odmiany zimnych
i zesztywniałych. Spojrzenie niemalże całkowicie białych oczu spoczęło
wprost na niej, aż nazbyt świadome.
Maggie
zamknęła oczy.
–
Zaczynajmy – usłyszała jakby z oddali. – Cokolwiek by się nie stało, nie
puszczaj mnie… Słyszysz, Mag? Po prostu nie puszczaj.
– Ale…
– Jesteś
moją jedyną nadzieją.
Zamilkła.
Ucisk w gardle przybrał na sile, skutecznie utrudniając jej wykrztuszenie z siebie
chociażby słowa.
– Postaram
się – obiecała w końcu.
Ale nie miała pojęcia czy potrafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz