10/10/2020

10. Lustro

Ktoś za nią szedł.

Była tego pewna na każdym kroku, czy to krocząc samotnie, czy też na samym środku szkolnego korytarza, gdzie obecność innych osób nie powinna ją dziwić. Lena powtarzała sobie, że to niedorzeczne, a jednak ledwo mogła powstrzymać odruch, który raz po raz skłaniał ją do oglądania się przez ramię.

Słyszała kroki – tak wyraźne, że wręcz nieprawdopodobnym wydawało się, że nikt nie stał za jej plecami, kiedy się odwracała. Cudze oczy śledziły każdy ruch, który decydowała się zrobić. Coś za nią podążało, nie ustępując nawet na moment. Chwilami miała wrażenie, że słyszy cichy trzepot skrzydeł, ale to wydawało się równie mało prawdopodobne, co i wątpliwości, które towarzyszyły jej, gdy wieczorem obserwowała przesiadującą na ścianie pokoju ćmę.

Lena niemalże biegiem pokonała dystans, który dzielił ją od łazienki. Na drżących nogach przemknęła do umywalki, już w trakcie zsuwając z ramienia ciężką torbę. Z ulgą przemyła twarz zimną wodą, bezskutecznie starając się uspokoić. Czuła nieprzyjemne pulsowanie w skroniach, jednak ból głowy wydawał się niczym w porównaniu do paraliżującego lęku.

– … gra?

Podskoczyła. Gwałtownie wyprostowała się, rozchlapując wokół siebie wodę. Błyskawicznie zwróciła się ku wejściu, gotowa zacząć krzyczeć. W ostatniej chwili powstrzymała się, podchwyciwszy spojrzenie wyraźnie zatroskanych zielonych oczu.

Ze świstem wypuściła powietrze. Wpatrywała się w dziewczynę, której imienia co prawda nie znała, ale pamiętała, że ta chodziła do jednej z równoległych klas. Lena czasami mijała ją na korytarzu. Pamiętała, bo i trudno byłoby zignorować kogoś o płomiennorudych włosach i aż nadto charakterystycznym typie urody. Nieznajoma miała w sobie coś, co zapadało w pamięć – czy to w zdecydowanych rysach twarzy, czy znów w piegach, które pokrywały jej bladą cerę.

Lena odetchnęła. Czuła trzepocące się w piersi serce, jakby to zamierzało wyrwać się na zewnątrz.

– P-przestraszyłaś mnie – wykrztusiła.

Zielone oczy rozszerzyły się nieznacznie. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, wyraźnie zmieszana.

– Przepraszam – zreflektowała się pośpiesznie. – Pytałam, czy wszystko gra. Nie zareagowałaś, kiedy weszłam, więc… – Nieznajoma wzruszyła ramionami.

– Tak… Tak, tak, nic mi nie jest – zapewniła pośpiesznie Lena, chociaż wcale nie była tego taka pewna. – Boli mnie głowa. Potrzebowałam chwili dla siebie, ale już nic mi nie jest.

Miała wrażenie, że okłamuje samą siebie. W napięciu czekała na reakcję dziewczyny, obserwując ją w napięciu i jednocześnie mając nadzieję, że ta zostawi ją w spokoju. Mimo wszystko kiedy do tego doszło, serce Leny znów zabiło mocniej, a ją samą ogarnęła panika. Z obawą spojrzała w ślad za nieznajomą, przez moment bliska tego, żeby ją zawołać.

Została sama, ale wcale się tak nie czuła. Poczucie bycia obserwowaną wróciło ze zdwojoną siłą. Choć za plecami miała umywalkę, przez moment była gotowa przysiąc, że ktoś za nią stał, że wwiercał się spojrzeniem w jej kark i…

Poruszając się trochę jak w transie, odwróciła się. Serce podeszło jej do gardła, kiedy wychwyciła ruch tuż przed sobą. Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że spogląda wprost na własne odbicie. Lustro w szkolnej toalecie wyglądało na ubrudzone, ale i tak Lena doskonale widziała swoją twarz – nienaturalnie bladą i ściągniętą. Och, no i miała coś na policzku…

Potarła skórę w miejscu, w którym dostrzegła dziwne przebarwienie. Nie zniknęło, wręcz przybierając na intensywności. To, co początkowo uznała na cień, okazało się plamą czegoś, co dodatkowo rozmazało się pod wpływem jej dotyku. Świeżą i kolorem przypominającą coś aż nazbyt charakterystycznego. Ten sam ślad teraz barwił jej palce, zbyt wyraźny, by mogła go zignorować.

W pośpiechy odkręciła kran. Woda zabarwiła się na czerwono jeszcze zanim wsunęła dłoń pod umywalkę.

– C-co…? – wyrwało jej się.

Cofnęła się, tylko cudem nie potykając o własne nogi. Spojrzała wprost na swoje odbicie – na ślady krwi, które teraz znaczyły zarówno twarz, jak i dłonie. Szkarłatne plamy pojawiły się również na ubraniu, coraz większe i większe, jakby Lena wciąż krwawiła, choć przecież nie czuła bólu. Rozsądek podpowiadał jej, że krew nie należała do niej.

Usłyszała krzyk. Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że należał do niej.

Właśnie wtedy wszystko zniknęło. Wystarczyło, by mrugnęła, a wtedy łazienka wróciła do najnormalniejszego w świecie stanu. Lena stała przerażona na samym środku, spoglądając na zaparowane lustro i wciąż płynącą wodę.

Po krwi nie pozostał nawet ślad.

Ja naprawdę zaczynam wariować…

Z tą myślą odwróciła się na pięcie i wypadła na korytarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz