Ktoś za nią szedł.
Była tego
pewna na każdym kroku, czy to krocząc samotnie, czy też na samym środku
szkolnego korytarza, gdzie obecność innych osób nie powinna ją dziwić. Lena
powtarzała sobie, że to niedorzeczne, a jednak ledwo mogła powstrzymać
odruch, który raz po raz skłaniał ją do oglądania się przez ramię.
Słyszała
kroki – tak wyraźne, że wręcz nieprawdopodobnym wydawało się, że nikt nie stał
za jej plecami, kiedy się odwracała. Cudze oczy śledziły każdy ruch, który
decydowała się zrobić. Coś za nią podążało, nie ustępując nawet na moment.
Chwilami miała wrażenie, że słyszy cichy trzepot skrzydeł, ale to wydawało się
równie mało prawdopodobne, co i wątpliwości, które towarzyszyły jej, gdy
wieczorem obserwowała przesiadującą na ścianie pokoju ćmę.
Lena
niemalże biegiem pokonała dystans, który dzielił ją od łazienki. Na drżących
nogach przemknęła do umywalki, już w trakcie zsuwając z ramienia
ciężką torbę. Z ulgą przemyła twarz zimną wodą, bezskutecznie starając się
uspokoić. Czuła nieprzyjemne pulsowanie w skroniach, jednak ból głowy
wydawał się niczym w porównaniu do paraliżującego lęku.
– … gra?
Podskoczyła.
Gwałtownie wyprostowała się, rozchlapując wokół siebie wodę. Błyskawicznie
zwróciła się ku wejściu, gotowa zacząć krzyczeć. W ostatniej chwili
powstrzymała się, podchwyciwszy spojrzenie wyraźnie zatroskanych zielonych
oczu.
Ze świstem
wypuściła powietrze. Wpatrywała się w dziewczynę, której imienia co prawda
nie znała, ale pamiętała, że ta chodziła do jednej z równoległych klas.
Lena czasami mijała ją na korytarzu. Pamiętała, bo i trudno byłoby
zignorować kogoś o płomiennorudych włosach i aż nadto
charakterystycznym typie urody. Nieznajoma miała w sobie coś, co zapadało w pamięć
– czy to w zdecydowanych rysach twarzy, czy znów w piegach, które
pokrywały jej bladą cerę.
Lena
odetchnęła. Czuła trzepocące się w piersi serce, jakby to zamierzało wyrwać
się na zewnątrz.
– P-przestraszyłaś
mnie – wykrztusiła.
Zielone
oczy rozszerzyły się nieznacznie. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, wyraźnie
zmieszana.
–
Przepraszam – zreflektowała się pośpiesznie. – Pytałam, czy wszystko gra. Nie
zareagowałaś, kiedy weszłam, więc… – Nieznajoma wzruszyła ramionami.
– Tak… Tak,
tak, nic mi nie jest – zapewniła pośpiesznie Lena, chociaż wcale nie była tego
taka pewna. – Boli mnie głowa. Potrzebowałam chwili dla siebie, ale już nic mi
nie jest.
Miała
wrażenie, że okłamuje samą siebie. W napięciu czekała na reakcję
dziewczyny, obserwując ją w napięciu i jednocześnie mając nadzieję,
że ta zostawi ją w spokoju. Mimo wszystko kiedy do tego doszło, serce Leny
znów zabiło mocniej, a ją samą ogarnęła panika. Z obawą spojrzała w ślad
za nieznajomą, przez moment bliska tego, żeby ją zawołać.
Została
sama, ale wcale się tak nie czuła. Poczucie bycia obserwowaną wróciło ze
zdwojoną siłą. Choć za plecami miała umywalkę, przez moment była gotowa
przysiąc, że ktoś za nią stał, że wwiercał się spojrzeniem w jej kark i…
Poruszając
się trochę jak w transie, odwróciła się. Serce podeszło jej do gardła,
kiedy wychwyciła ruch tuż przed sobą. Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że
spogląda wprost na własne odbicie. Lustro w szkolnej toalecie wyglądało na
ubrudzone, ale i tak Lena doskonale widziała swoją twarz – nienaturalnie
bladą i ściągniętą. Och, no i miała coś na policzku…
Potarła skórę
w miejscu, w którym dostrzegła dziwne przebarwienie. Nie zniknęło,
wręcz przybierając na intensywności. To, co początkowo uznała na cień, okazało
się plamą czegoś, co dodatkowo rozmazało się pod wpływem jej dotyku. Świeżą i kolorem
przypominającą coś aż nazbyt charakterystycznego. Ten sam ślad teraz barwił jej
palce, zbyt wyraźny, by mogła go zignorować.
W pośpiechy
odkręciła kran. Woda zabarwiła się na czerwono jeszcze zanim wsunęła dłoń pod
umywalkę.
– C-co…? –
wyrwało jej się.
Cofnęła
się, tylko cudem nie potykając o własne nogi. Spojrzała wprost na swoje
odbicie – na ślady krwi, które teraz znaczyły zarówno twarz, jak i dłonie.
Szkarłatne plamy pojawiły się również na ubraniu, coraz większe i większe,
jakby Lena wciąż krwawiła, choć przecież nie czuła bólu. Rozsądek podpowiadał
jej, że krew nie należała do niej.
Usłyszała
krzyk. Z opóźnieniem uprzytomniła sobie, że należał do niej.
Właśnie
wtedy wszystko zniknęło. Wystarczyło, by mrugnęła, a wtedy łazienka
wróciła do najnormalniejszego w świecie stanu. Lena stała przerażona na
samym środku, spoglądając na zaparowane lustro i wciąż płynącą wodę.
Po krwi nie
pozostał nawet ślad.
Ja
naprawdę zaczynam wariować…
Z tą myślą odwróciła się na pięcie i wypadła na korytarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz