Stał w bezruchu. Z niedowierzaniem powiódł wzrokiem dookoła, ale nawet wtedy nie przyjął do wiadomości tego, co działo się na jego oczach. Nigdy nie widział tyle krwi – lepkiej, świeżej, o mdlącym zapachu.
Wtedy go usłyszał. Głos był niewyraźny, przez co zrozumienie poszczególnych słów nie wchodziło w grę, ale to nie miało znaczenia. Ślizgając się na posadzce, zrobił kilka niepewnych kroków naprzód. Potrzebował chwili, by zidentyfikować leżącą na ziemi postać.
Dopadł do rannego w chwili, w której ten wyciągnął ku niemu pokrwawioną dłoń. Ujął ją w uspokajającym geście.
Kiedy spojrzał na usta rannego, w końcu zdołał rozróżnić dwa słowa:
– Za tobą…
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz