Buty zapadały się w śniegu z dziwnym, chrupiącym dźwiękiem. Śnieg go spowalniał, ale to nie przeszkadzało mu w tym, żeby iść dalej. Chłód również. Prawie go nie czuł, choć ten napierał zewsząd, przenikając cienki materiał koszuli.
W milczeniu wpatrywał się w ślady czerwieni, barwiące pokrytą bielą ziemię. To, którędy uciekała, było aż nadto oczywiste. Widział wszystko – również miejsce, w którym musiała się potknąć. Ślady dłoni również znaczyła czerwień, ale to wydało mu się oczywiste. Pamiętał jak próbowała hamować krwawienie z roztrzaskanego nosa.
Uśmiechnął się. Chrupnięcie, które usłyszał, kiedy ją uderzył, wciąż uważał za niezwykle satysfakcjonujące.
A to był zaledwie początek.
Cała seria dostępna tutaj: KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz